Mam taką teorię, że Gaspar Noe obejrzał "mother!" Darrena Aronofsky'ego, nasłuchał się tych zachwytów o tym, jakie to doskonałe uczucie klaustrofobii wywołuje u widza i jak to Darren przegiął pałę. Uśmiechnął się tylko pod nosem i stworzył "Climax".
No bo jak Darren "przegiął pałę", to Gaspar ją wygiął na wszystkie możliwe sposoby, pobił, skopał, spalił i zakopał żywcem. Wiem, że to co napisałem nie ma sensu, ale mniej więcej taka jest różnica poziomów z całym szacunkiem do umiejętności przytłoczenia widza w "mother!". To inna liga.
Akcja "Climax" rozgrywa się w jednym budynku na przestrzeni jednej nocy. Gaspar Noe zebrał grupę tancerzy i w dwa tygodnie nakręcił film. Tylko czy to faktycznie film, z tym bym polemizował. To przeżycie, doświadczenie, jedyne w swoim rodzaju. Wiem, że brzmi to niewątpliwie wyświechtanie i podobnymi słowami można opisać każdy film, który nam się bardzo spodoba, ale teraz nie ma hiperbolii. Po kilkuset seansach w kinie, dopiero Gaspar Noe dał mi poczucie takiej wyjątkowości. Jeśli jeszcze nie widzieliście "Climax", a zamierzacie to zrobić, to 9 listopada zobaczycie, że nie ściemniałem.
Czy ten film jest dla każdego? Oczywiście, że nie. Przy okazji seansu "Sezonu diabła" Lava Diaza straciłem rachubę po 60 osobie wychodzącej z sali, ale zrozumiałym jest, że nie każdy wysiedzi 4 godziny na czarnobiałym filipińskim musicalu i znane są powody ich wyjścia. Przy "Climax" to co innego, bo trwa minut jedyne 90, a i tak co najmniej kilkadziesiąt osób opuściło salę. Pierwszy raz się z tym spotkałem. To nie jest film dla słabych ludzi.
A zaczęło się zupełnie niewinnie, a później było jeszcze bardziej niewinnie. Ja lubię kino Gaspara, ale po upływie kwadransa powiedziałem sobie, że to będzie taki Gaspar na 7/10, może niżej od Love (które uwielbiam). I w pewnym momencie dociera do nas, o co w tym filmie będzie chodzić i w tej samej chwili przypominamy sobie jak chorym człowiekiem jest Gaspar Noe i wiemy, że tylko on będzie mógł zrobić to, co zrobił.
Istne szaleństwo, danse macabre, piekło w kinie. Jeśli "mother!" - czy w sumie cokolwiek innego - osaczało, to "Climax" robi z człowieka totalną miazgę, a później lutuje jeszcze kilka razy po twarzy.
Celowo nie piszę ani słowa o czym jest film i polecam nie czytać o nim nic, bo zaskoczenie w momencie, gdy to do was dociera jest jak uderzenie obuchem. Dodajmy do tego, że Noe robi to w uroczo ironicznym stylu przeszywając go czarnym humorem. Ja wspominam o "mother!", ale inspiracje reżysera były inne, co zresztą jasno podkreśla na samym początku filmu, gdzie w tytułach przewija się m.in. "Suspiria" Dario Argento i "Opętanie" Andrzeja Żuławskiego. Możecie więc w stanie sobie częściowo wyobrazić, co tu się wydarzy.
Wstając z fotela miałem nogi z waty, następująca po tym podróż przez miasto była jak z surrealizmu. Gaspar Noe zabrał mnie do filmowego nieba. To trzeba KONIECZNIE! zobaczyć w kinie. To nie jest arcydzieło per se wymieniane wśród legend kina, ale to jedyny taki film, który tak bezwzględnie gniecie widza na poziomie emocjonalnym. Thank god, że to tylko 90 minut, bo jeszcze trochę, a zaczęlibyśmy na tej sali krzyczeć jak jego bohaterowie.
Film fenomenalny, wczoraj byłem. Łeb urywa, to jak jakiś chory sen jak się ma ostrą gorączkę.
Absolutnie zgadzam się co do wrażeń tuż po seansie - ja nie mogłem podnieść się z fotela, a jak już to zrobiłem, to aż zakołowało mi się w głowie. Spacer do Arsenału po obejrzeniu takiego filmu na pewno należy do unikatowych doświadczeń. Aż miałem lekkie wątpliwości, czy aby na pewno tam iść :P
"Thank god, że to tylko 90 minut, bo jeszcze trochę, a zaczęlibyśmy na tej sali krzyczeć " - świetne podsumowanie
Widzę, że jestem jedyny, który zamiast "przeżywać" ten "szokujący" film, to zasypiał już w połowie seansu...
Tak, zasypiałem głównie w drugiej części, bo to było na maksa przewidywalne co się stanie znając kino Gaspara. Pierwsza jeszcze całkiem wciągała chociażby za sprawą świetnie nakręconego tańca, który sam w sobie robił spore wrażenie.
Zgadzam się, to jest "typowy film Gaspara", co oznacza, że czasami ma on mało wspólnego z tradycyjnym kinem. Zamiast sztywnego trzymania się scenariusza jest duże pole do improwizacji (m.in. w dialogach), a duży nacisk stawia się na warstwę wizualną, muzyczną i poczucie odrealnienia. Kiedy kupujesz bilet na film Gaspara to tak jakbyś kupował bilet do miejsca losowo wybranego przez kasjera na lotnisku albo... brał kwas. Intensywne, inne doświadczenie. Ale skoro znasz jego kino to powinieneś się tego spodziewać
No to napisałem, że się tego spodziewałem. A jako, że się tego spodziewałem, to mnie to po prostu wynudziło, bo ile można oglądać ludzi słaniających się na nogach po narkotykach? Za stary jestem by mnie to szokowało.
Ty powiesz że nie szokuje. Typowy Janusz będzie przerażony a niektórych nawet nie ruszy. Masz rację ale 5 to za niska ocena. Większość z nich była chyba tylko tancerzami a nie zawodowymi aktorami jak Sofia to też należy się więcej. No i świetna choreografia...
Mam identyczne odczucia. Widziałem dużo bardziej zrytych filmów i po tych wszystkich ochach i achach nad najnowszym dziełem Noe spodziewałem się dostać konkretną petardę. Koniec końców skończyło się na małym kapiszonie.
Przynajmniej myśli samodzielnie. I nie jest jedyny, bo totalnie takie same odczucia mam. Noe jak zwykle szokuje pod publiczkę, ale jara to już tylko gimbazę, która jest na etapie życia: chlanie, ćpanie i ruchanie. Dorosły, doświadczony człowiek wynudzi się na tym filmie.
Dorosły, doświadczony człowiek, a daje się ponieść emocjom po komentarzu od randomowej osoby na forum :)
Nie jest to kwestia tego co wymieniasz, a raczej wrażliwości, charakteru i kilku innych rzeczy.
Poza tym chlanie, ćpanie i ruchanie interesuje też dorosłych, doświadczonych ludzi np. osoby, które po prostu świadomie wybierają taki tryb życia, bo im najbardziej pasuje. Nie potrafię dokładnie odszyfrować znaczenia dla Ciebie słów 'dorosły, doświadczony człowiek', ale nie każdemu kto ma zapewnioną stabilizację (dom, dzieci, dobrą pracę, ułożoną już przyszłość) będzie się podobał film Duże dzieci, czy program o dekoracji wnętrz, tak samo jak nie każdemu ćpunowi, czy ruchaczowi będzie się podobał film Climax :)
Szufladkujesz i nie masz pojęcia co jara ludzi, bo nie jesteś ogółem.
Poza tym fajnie, że masz swoje zdanie, bo warto je mieć.
Mi natomiast film się podobał, bo dla mnie był wciągający, emocjonujący i zleciał mi zdecydowanie za szybko, nie powodując ani chwili znużenia ;)
Pozdrawiam.
film o facetach co opiewają scene lizanai dupy. Tak można określić jedną ze scen a inne ? co wnoszą ? Typową zachowawczość francuskiego kina. Pełno krzyków, zezwierzecenia i psychodeli .
No popatrz, ja nie jestem na etapie ćpania i ruchania...Ba, nawet mnie to nie "jara" używając Twojego kolokwializmu...i nie jestem przysłowiową "gimbazą", tylko dorosłym i doświadczonym człowiekiem, a mimo to film mnie zachwycił. Tak więc proszę, mów za siebie.
Nie, nie jest jedyny. Mam identyczne odczucia. Dużo bardziej inteligentnym i przerażającym dziełem jest np. "Wielkie żarcie" w którym nie były potrzebne tanie sztuczki z pogranicza kiepskiego horroru klasy C.
Wizualne arcydzieło, ale jak wjechał Aphex Twin to wiedziałem już że zaraz powyskakują różne demony i sie nie myliłem.
Naprawdę kwaśny trip :)
Bradzo w stylu Gaspara i oto chodzi- rewelacyjne sceny taneczne, a dalej film krok po kroku miażdzy. Ja po czułam sie jak jakiejś psychodelicznej imprezie po obejrzeniu tego filmu, zresztą moje koleżanki barzdo podobnie...
Powiem tyle - dla mnie film rewelacja.
Uwielbiam jak film bierze widza za gardło, a drugą ręką wali go po twarzy. Promocja tego filmu każe nazywać go horrorem, ale od każdej hollywoodzkiej sztampy odróżnia się tym, że reżyser jak zawsze skupia sie na ciemniejszej stronie osobowości człowieka i każda sekunda, każda scena mogła wydarzyć się w rzeczywistości, co jest o wiele bardziej przerażające, o wiele bardziej wbija w fotel. Po seansie byłem pod wielkim wrażeniem i nie mogłem w nocy spać. Ruch kamery, długie ujęcia, sceny tańca to majstersztyk. A jak ktoś, tak jak ja słucha muzyki klubowej i chodzi na imprezy to wraz ze ścieżką dźwiękową pełną klasyków, to jest pozycja obowiązkowa.
Wow, jeszcze nigdy nie czułem się tak zdezorientowany masą pozytywnych reakcji. Kompletnie nie widzę, jak ten film może być szokujący i wbijający w fotel. Nie tylko nie czułem przytłoczenia - od połowy seansu byłem okrutnie znużony. Kamera kręcąca się wokół własnej osi co 15 minut, banda głupków rzucająca się po ścianach i głośne umcy umcy w tle bynajmniej nie poniewierają mnie emocjonalnie, a raczej zwyczajnie usypiają.
To, jak grają ten film ma gigantyczny wpływ na opinię po seansie, trochę jak gdybyś oglądał jakieś kinowe widowisko na telefonie
Wiem to, bo sam byłem w więzieniu
Byłem w Apollo w Poznaniu, mają naprawdę ładną, dużą salę, prawdopodobnie najlepszą ze wszystkich studyjniaków w Poznaniu, więc nie w tym problem. Choć rzecz jasna gdybym oglądał na tv to wystawiłbym naciągane 1/10.
A jest gdzieś dostępna ta "lepsza" wersja filmu? Wiesz, z fabułą, rozpisanymi do końca dialogami itd.?
bardzo zachęcająco brzmi co piszesz! Wiele sobie po nim obiecuję - z różnych względów :)
Najbardziej nas dzieli: Gaspar Noe.
Nie kupuje tego. Amerykańskie kino imprezowe w wersji nieoglądalnej. Ciężko być zaskoczonym, już kasety video z 'Suspirią' i 'Opętaniem' sugerują dalszy ciąg. No i go mamy. Impreza, która rozkręca się aż przybiera rozmiary szaleństwa. Noe informuje na początku, że to ponoć na faktach. Wiesz na jakich faktach? Masz jakieś źródło?
Już sam początek mnie zraził. Napisy końcowe puszczane na początku? No comme on! Sztuczka sprawdziła się niemal 2 dekady temu. Jej powtarzanie to autopastisz. W ogóle film przypomina początkową imprezę w klubie Rectum z 'Nieodwracalnych'. Imprezę rozciągniętą do 95 minut. W 'Irreversible' od tej imprezy Noe przechodzi do emocjonalnej demolki. W 'Climaxie' na imprezie się kończy.
Nie zadziwia, nie prowokuje, nie prowadzi do wniosków. Za to z czasem staje się nieoglądalna. Motyw z odwróceniem kamery to pusta sztuczka. Ja sam nigdy nie wyszedłem z kina ani nie przerwałem oglądanego filmu. Tu też nie rozumiem kto i dlaczego wychodził. Chyba, że z powodu bólu głowy. Ale bardziej możliwe jest uśnięcie w kinie.
Są filmy, których seans jest ciężkim doświadczeniem. 'Tetsuo' albo 'Funny games'. Albo 'Nieodwracalne'. 'Climax' jest tylko nudny, przewidywalny i męczący. Po 'Nieodwracalnych' Noe zrobił tylko jedną dobrą rzecz. Był to filmik w nowelówce '7 dni w Hawanie'. Short. W shortach może być świetny. Dłużej tego nie da się oglądać. Brakuje sensu, scenariusza albo dyscypliny.
'mother' to nie był dobry film. Było w nim za dużo pretensji i silącego się na geniusz banału. Ale 'mother' na pewno było lepiej zrealizowane. Arronofsky miał pretensjonalne myśli. Noe nie myśli wcale. Przedłużony ponad miarę videclip.
4/10 to i tak dużo, ale niech będzie. Za kolorki.
przeczytałem kilka opinii i Twoja najlepiej oddaje to co w nim jest - trochę nudny, raczej przewidywalny i lekko męczący. i do "Matki" trochę mu daleko, ale plus dla muzyki, zwłaszcza z odkopanie Morodero. pozdrawiam
Normalnie jak w polityce, wszyscy wszystko wiedzą, a nikt się prawie nie odniósł do meritum filmu, nie piszę do autorki postu, jeden jest taki fajny, jedynie za stary na takie nudy, drugi wiedział wszystko bo film był przewidywalny, to akurat kryterium przewidywalności/nieprzewidywalności jest nielogiczne, coś na zasadzie jak miałbym się wymądrzać na temat filmu o ćpaniu metamfetaminy nigdy jej nie próbując, opinie na filmwebie zawsze takie mądre, że tu się czuje czasami za głupie na czytanie tego, nara.
Bez rewelacji, jedyne co mi się podobało to właśnie taniec, praca kamery. Kto się bawił narkotykami jakoś za specjalnie zachywcony nie będzie. Rozumiem zamysł ale wykonanie nie przypadło mi do gustu
Ja jeszcze wyłapałam w początkowym kadrze "Vibroboya", krótkometrażówkę z początku chyba lat 90., której niestety nie potrafiłam zdzierżyć, choć obejrzałam całą. Tak samo szokowała, ale mnie przy okazji zniesmaczyła do granic możliwości- jeśli nie kojarzysz/kojarzycie to warto chociaż wklepać w wyszukiwarkę Filmweba. Swoją drogą różne ciekawe tytuły można było zaobserwować na grzbietach tych książek (?), które dały mi sygnał, że ten film to będzie niezła jazda i nie rozczarowałam się. Koniecznie muszę kiedyś wrócić do tej produkcji- jedyne i niepowtarzalne wrażenia w trakcie i po seansie.
A mnie w czasie seansu dopadla taka mysl ...-a co by bylo gdyby to remake "Suspiri" nie nakrecil Luca Guadagnino a wlasnie Gaspar Noe?!? Tylko pomarzyc...,czyste szalenstwo,czyz nie !?!
GASPAR umie kręcić tylko Pornosy bez fabuły z dialogami na poziomie rozmów pod klozetem dwóch gimbusów w poprawczaku. Upraszcza wizje reżyserów takich jak twórca posession zmieniając wszystko w defekt po zażyciu narkotyków. Ten film to gniot bez głębiii który udając zainspirowany horrorami co najwyżej obraża kunszt tych filmów.
Witam, mam pytanie czy film ,,Climax'' jest warty obejrzenia i czy jest to film dla wrażliwej osoby, to znaczy czy da się go obejrzeć bez koszmarów potem w nocy?
Jak najbardziej dla osoby wrażliwej, nie ma po nim koszmarów. To nie typ ''horroru'', tylko film o granicach, a raczej ich braku. Trzymam kciuki za spokojny sen.